sobota, 24 sierpnia 2013

Hiszpańska Paella, czyli mój 'pierwszy raz' z owocami morza. Wrażenia i odczucia.

Dziś prawdziwa gratka dla wielbicieli owoców morza. Znajoma wręczyła mi krewetki i krążki kalmara, po tym jak przyznałam, że nigdy nie próbowałam tego typu jedzenia, wraz z hasłem ‘Paella’. Zaczęłam z zaciekawieniem przeszukiwać czeluści Internetu i jakże wielkie było moje zafrasowanie, gdy zobaczyłam zdjęcia ogromnych patelni pełnych owoców morza, czyli krewetek i im podobnych stworzonek, nie kojarzących mi się zbyt smacznie.

‘Co to w ogóle jest ta Paella?’ – zadawałam sobie w myślach pytanie, szukając satysfakcjonującej odpowiedzi. Udało mi się ustalić, że (jak ktoś wie lepiej proszę o informacje w komentarzach, bo temat dla mnie osobiście jest wyjątkowo frapujący) Paella jest to potrawa pochodząca z Walencji i wykonywana jest w licznych odmianach. Oparta przede wszystkim na ryżu z dodatkiem szafranu i kurkumy, podsmażanym i gotowanym na ogromnej, metalowej patelni z dwoma uchwytami. To, czego można w niej spróbować zależy od rodzaju dania, z którym mamy do czynienia. Dodaje się do niej głównie owoce morza, mięso królika lub kurczaka oraz warzywa. Z reguły podawana jest na obiad ponieważ uważana jest za danie zbyt ciężkostrawne, aby serwować ją na kolację. Interesujący jest także fakt, że prawdziwą Paellę przyrządza się na wolnym powietrzu i spożywa prosto z naczynia, w którym była przygotowywana.

Nazwa potrawy wywodzi się z łacińskiego słowa ‘patella’, oznaczającego metalowe naczynie, służące Rzymianom do składania ofiar Bogom. To dość zabawne, że kojarzy mi się to z naszą polską patelnią, która bynajmniej już nie służy do składania komukolwiek jakiejkolwiek ofiary.

Potrzebujesz: (dla dwóch osób)

- 200 gramów ryżu,

- owoce morza: omułki, krewetki, krążki kalmara, (około 50 gramów)

- filetowaną rybę, np. mintaja, (około 50 gramów),

- małą lub średnią pierś z kurczaka,

- warzywa, np. papryka, pomidory, groszek, cebulka,

- przyprawy i zioła: kurkuma, szafran, oregano, tymianek, bazylia (ja użyłam także rozmarynu, szałwii, cząbru i szczyptę mięty),

- oliwa z oliwek,

- sól i pieprz do smaku,

Już po raz kolejny przekonuję się, że każdy naród ma swoistego rodzaju ‘bigos’, do którego po staropolsku można było wrzucić wszystko. Podobnie kojarzy mi się właśnie Paella, a zainteresowałam się nią dlatego, że lubię tego typu potrawy. Przykładowo: pizza kiedyś także była daniem spożywanym głównie przez mniej zamożnych mieszkańców Italii i oni też dodawali do niej to, co aktualnie znajdowało się w domu.

Dzień przed przygotowaniem potrawy umyłam oraz pokroiłam mięso i rybę, a następnie obtoczyłam w marynacie z oliwy oraz ziół i przypraw. Nie do końca wiedziałam jak przygotować owoce morza więc postąpiłam z nimi podobnie (bardzo chętnie posłucham rad w komentarzach jak obchodzić się fachowo z krewetkami i kalmarami). Na szczęście dostałam je w wersji już przygotowanej i obranej, bo kompletnie nie wiedziałabym co z nimi począć ;)

Ryż ugotowałam w bulionie z dodatkiem kurkumy, szafranu i oliwy. Moim najnowszym kulinarnym odkryciem jest fakt, że kurkuma nadaje potrawom złocistożółty odcień. Dochodzenie do takich informacji samodzielnie to dla mnie ogromna frajda.

Na dużą patelnię z rozgrzaną oliwą z oliwek i zeszkloną cebulką wrzuciłam przygotowane wcześniej mięso i owoce morza, podsmażałam cały czas mieszając aż do momentu, gdy były wysmażone na zewnątrz i soczyste w środku. Dodałam wcześniej ugotowany ryż i wymieszałam całość, ponownie doprawiając ziołami i przyprawami.

Na koniec dołożyłam jeszcze siekane warzywa i od czasu do czasu mieszając, podsmażałam całość jeszcze parę minut. Spożywanie dania prosto z patelni wydawało mi się bardzo spartańskie więc przełożyłam je na talerz.

Moje osobiste wrażenia po skosztowaniu tego dania, a szczególnie owoców morza są bardzo pozytywne. Nie spodziewałam się, że będą mi smakować i że się do nich przekonam. Celem tego posta jest propozycja dla Was by eksperymentować z produktami, których do tej pory nie mieliście w ustach. Poszukujcie nowych smaków, bo ja dziś przekonałam się, że moja niechęć do owoców morza wynikała wyłącznie z nieznajomości tematu i braku otwartości na nowości. Przygotowane samodzielnie według moich preferencji bardzo mi smakowały.

W dzisiejszym artykule nie ma obrazkowej instrukcji wykonania potrawy, ponieważ nie do końca wiem czy moje podejście było poprawne, zapraszam więc wszystkich znawców tematu do dyskusji i uwag na temat wykonania dzisiejszego dania. Ja wykonałam je w swoistej wersji ‘light’ z ubogą ilością owoców morza, celem próby. Następnym razem na pewno przyłożę się by było ‘na bogato’. Jeżeli nie ma ścisłego przepisu na Paellę to teoretycznie każdy może wykonać ją ‘po swojemu’? Co o tym sądzicie? Pozdrawiam serdecznie i życzę smacznego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz