piątek, 26 grudnia 2014

Sernik „duża blacha” z brzoskwiniami, kruszonką i bezą na kruchym spodzie.

Powiem Wam, że polubiłam nocne wypieki. Ten sernik „wyszedł” z piekarnika o 23:00. Według wielu obiegowych opinii jest najlepszym wyborem, gdy piecze się to ciasto pierwszy raz w życiu. Zatem do dzieła!

Potrzebujesz: (na dużą blachę)

Ciasto:

- 600 gramów mąki (ja używam zamojskiej pomieszanej z tortową),

- cztery łyżki stołowe cukru,

- 250 gramów schłodzonego masła,

- dwie łyżeczki proszku do pieczenia,

- siedem żółtek (białka zachować do bezy),

Masa serowa:

- kilogram twarogu śmietankowego (w żadnym razie nie ten dedykowany do sernika),

- 300 gramów sera białego półtłustego,

- 150 gramów miękkiego masła,

- opakowanie budyniu śmietankowego,

- szklanka cukru,

- dwa jajka,

Beza:

- siedem białek,

- szklanka cukru,

Jako dodatek:

- dwie puszki brzoskwiń w syropie (mogą być także ananasy itp.)

- cukier puder do dekoracji,

Mąkę przesiać do miski, dodać cukier, proszek do pieczenia, szczyptę soli (podobno ciasto z solą jest po prostu lepsze ;) ) i pokrojone na drobne kawałki masło (kostkę masła pokroiłam na 16 kostek prostopadłościennych). Miksować na najmniejszych obrotach miksera lub rozcierać ręką (wiem, że najfajniej byłoby się w ogóle nie pobrudzić w kuchni, ale moim zdaniem lepiej użyć dłoni). Ciasto powinno się łączyć w okruszki i wtedy należy dodać żółtka, a następnie miksować do momentu aż składniki zaczną się łączyć. Za pomocą dłoni połączyć w kulę, a następnie podzielić na dwie części w proporcji około 1/3 i 2/3, a następnie włożyć do lodówki na około pół godziny.

Dużą blachę wysmarować margaryną lub masłem, posypać bułką tartą oraz mąką (opcjonalnie wyłożyć papierem do pieczenia, przy czym ja nigdy tego nie robię i nie zeskrobuję ciasta ;) ). Większą część ciasta rozwałkować i przełożyć (nawet w kawałkach) do formy. Ciasto można pokroić i przełożyć w kawałkach, a następnie podziurkować dokładnie widelcem (żeby w piekarniku nie zaczęło się podnosić).

Piekarnik rozgrzać do 180 stopni (górna i dolna grzałka bez termoobiegu). Twaróg śmietankowy przełożyć do miski, a zwykły rozgnieść dokładnie widelcem na drobne kawałeczki. Obydwa wymieszać, a następnie dodać ciepłe masło, budyń i cukier. Miksować do połączenia składników. Na koniec dodać jajka, całość dokładnie wymieszać miksując przez około minutę (lub do połączenia się wszystkich składników w jednolitą masę).

Masę serową rozłożyć równomiernie na cieście, następnie poukładać pocięte w kostkę kawałki brzoskwini (najlepiej dokładnie odcedzone od zalewy). Białka zmiksować na pianę, stopniowo dodając cukru. Miksować przez około siedem minut do uzyskania błyszczącej piany, która będzie na tyle gęsta, że po odwróceniu naczynia do góry nogami pozostaje w nim nienaruszona. Pianę rozłożyć na masie serowej i brzoskwiniach. Na koniec pozostałą część ciasta zatrzeć na tarce i posypać nią wierzch ciasta (utworzy ona po upieczeniu kruszonkę na wierzchu ciasta).

Ciasto wstawić do nagrzanego piekarnika i piec około 50-60 minut. Wyjąć, gdy wierzch ciasta będzie spieczony na złoto. Posypać cukrem pudrem po wystygnięciu. Idealnie smakuje z kawą z likierem i cynamonem.

Świąteczne słodkości!

środa, 24 grudnia 2014

Bożonarodzeniowy piernik.

Tegoroczny piernik jest dla mnie i mojej rodziny ciastem szczególnym. Upiekłam go w prezencie dla rodziców na ich trzydziestą rocznicę ślubu. To takie moje symboliczne podziękowania dla nich za to wszystko, co im zawdzięczam. Proporcje ciasta dobrane są do upieczenia w tortownicy. Może za rok spróbujecie upiec właśnie ten piernik?

Potrzebujesz: (na jedną tortownicę)

- 300 gramów mąki,

- 1,5 łyżeczki sody oczyszczonej,

- 3 łyżki kakao,

- 2 łyżki cynamonu,

- 3 łyżki mieszanki zmielonych goździków, gałki muszkatołowej, imbiru i kardamonu,

- 3 średnie jajka,

- 150 gramów cukru,

- pół szklanki miodu, np. lipowego,

- 200 gramów masła,

- 100ml śmietany 18%,

- 6 łyżek powideł śliwkowych,

Polewa:

- 100 gramów czekolady deserowej,

- 100ml słodkiej śmietany 30%,

Dekoracja:

- połówki orzechów włoskich,

- płatki migdałów,

Piekarnik nagrzać do temperatury 180 stopni Celsjusza. Tortownicę wysmarować masłem i oprószyć mąką lub wyłożyć papierem do pieczenia. Mąkę przesiać z sodą oczyszczoną, kakao i przyprawami korzennymi. Masło przełożyć do rondelka i rozpuścić na małym ogniu. Następnie dodać miód i dokładnie wymieszać. Pozostawić do ostudzenia.

Jajka ubić z cukrem na puch (przy włączeniu dużych obrotów miksera na własne oczy można zobaczyć jak objętość jajek wzrasta i robią się stopniowo bardzo puszyste).

Następnie dodać ostudzone do temperatury pokojowej masło z miodem oraz powidła śliwkowe. Zasadniczo im więcej powideł, tym lepiej. Potem wystarczy dodać śmietanę i wszystkie składniki sypkie. Całość dokładnie wymieszać. Masę przełożyć do wcześniej przygotowanej formy, wyrównać wierzch i wstawić do piekarnika na 40 do 50 minut.

Polewę proponuję wykonać tak: do średniej wielkości garnka nalać wody i postawić na gazie. Gdy woda zacznie wrzeć ustawić na garnku metalową miskę i wrzucić do niej połamaną czekoladę. Dodać śmietankę i mieszać do połączenia składników. Dosyć gęstą polewą smarować wierzch piernika, a dopóki czekolada nie zastygnie udekorować orzechami i migdałami.

Kochani Czytelnicy, z okazji Świąt Bożego Narodzenia życzę Wam miłości, ale nie tylko na czas świąt. Niech Znak Pokoju, dobro, szacunek i zdrowie zagoszczą u Was na cały rok, a nawet i życie. Życzę Wam wspaniałej rodzinnej atmosfery i wielu niezapomnianych, przepełnionych ciepłem chwil.

Wasz Kuchcik Nadworny :*

Piernik świąteczny, piernik staropolski na świętaWigilijny Piernik 2014Wigilia 2014Świąteczne słodkości!

niedziela, 21 grudnia 2014

Dorsz po włosku na polską Wigilię – dlaczego nie? Filet z dorsza pod kruszonką z orzechów włoskich.

Dlaczego chciałabym Wam polecić dorsza po włosku na polską Wigilię? Jest to przede wszystkim przepis dedykowany tym, którzy do wielbicieli karpia nie należą (ja przyznaję, że zasilam to zacne grono). Jeżeli przeszkadza Wam smak karpia lub podobnie jak ja, nie akceptujecie uderzeniowej dawki ości w rybie, przygotujcie w tym roku dorsza. Wraz z łososiem są uważane za ryby z najmniejszą liczbą ości, idealne np. dla małych dzieci (mama może spokojnie świętować zamiast martwić się wraz z każdym kęsem, że będzie szukać ości w migdałku malucha ;) ). Dlaczego akurat wersja po włosku? Ponieważ zawiera kruszonkę z orzechów, według wierzeń naszych dziadów spożywane na kolacji wigilijnej mają nam zapewnić szczęście na cały rok.

Potrzebujesz (na cztery porcje):

- 25 gramów masła,

- 50 gramów pełnoziarnistej bułki tartej,

- 25 gramów orzechów włoskich (rozdrobnionych),

- starta skórka i sok z dwóch cytryn,

- dwie łyżki rozmarynu, porwanego,

- dwie łyżki natki pietruszki, świeżo posiekanej,

-cztery filety z dorsza, każdy ok. 150 gramów,

- ząbek czosnku, przeciśnięty przez praskę,

- jeden mały strączek czerwonej chilli, pokrojonej w kostkę,

- trzy łyżki oleju z orzechów włoskich lub oliwy do smażenia,

- sól, pieprz, bazylia, pietruszka do smaku,

Propozycja podania – risotto z czerwonym pesto:

- ryż do risotto (50 gramów na porcję),

- około 700ml bulionu warzywnego,

- trzy łyżki oliwy do smażenia,

- czerwone pesto, przepis TUTAJ,

Masło rozpuścić na patelni, po czym zdjąć ją z kuchenki. Zmieszać z masłem bułkę tartą, orzechy, sok i skórkę z cytryny oraz połowę rozmarynu i pietruszki. Orzechy można rozdrobnić blenderem, wałkiem lub mikserem. Posiadacze ostrego noża mogą także pokroić orzechy, ale jest to w porównaniu do innych metod dosyć czasochłonne.

Filety z dorsza umieścić w blaszce do pieczenia lub w naczyniu żaroodpornym, najlepiej posmarowanym po wierzchu oliwą, żeby ryba nie przywarła do jego powierzchni. Oprószyć solą i pieprzem, skropić sokiem z cytryny, natrzeć czosnkiem, następnie polać mieszanką orzechów i pozostałych składników. Zapiekać przez około 25-30 minut w piekarniku rozgrzanym do 200 stopni.

Chrust najlepiej dokładnie wymieszać, a dopiero potem polać nim rybę. Powinien się on składać z bułki tartej, rozdrobnionych orzechów włoskich, czosnku, skórki z cytryny, soku z cytryny, soli, pieprzu, natki pietruszki, rozmarynu, chilli, a także można dodać bazylii lub ulubionych przypraw. Całość wymieszać z olejem, żeby uzyskało konsystencję dressingu. Polać rybę.

Gotową rybę wyłożyć na talerze i od razu podawać, np. z risotto, które jest bardzo proste do wykonania. Na patelni z rozgrzanym olejem umieścić ryż, podsmażać około 2-3 minuty i stopniowo zalewać podgrzanym bulionem. W momencie, gdy ryż ‘wypije’ porcję, dolać kolejną. Gotować według wskazówek na opakowaniu, odcedzić z nadmiaru bulionu, wymieszać z wcześniej przygotowanym pesto i od razu podawać. Smacznego!

Świąteczna rybkaWigilia 2014

niedziela, 30 listopada 2014

Klopsy nadziewane serem żółtym zapiekane w sosie pomidorowym z domowym makaronem tagliatelle.

Nareszcie chwilka spokoju przy laptopie z herbatką, książką, newsami itp. Powiem Wam, że chodzenie nieszczęść parami skutecznie służy ich rozmnażaniu. W tym miesiącu byłam już hydraulikiem, sprzątaczką, ale oczywiście najchętniej występowałam w roli kucharki. Miałam w domu małą powódź i powiem Wam, że najskuteczniej budzi z rana wkroczenie do łazienki z centymetrem wody na podłodze. Całe szczęście, że nie zalałam sąsiada. Z junkersem wygrałam i upichciłam jeszcze klopsy. Niezłe wyszły więc nie omieszkam ich Wam pokazać :)

Potrzebujesz (na cztery porcje)

- garść świeżego makaronu na porcję, przepis znajdziesz TUTAJ,

- 500 gramów mięsa mielonego wołowego i wieprzowego,

- 100 gramów sera żółtego w kawałku,

- dwie łyżki bułki tartej,

- trzy ząbki czosnku przeciśnięte przez praskę,

- łyżka startej kurkumy (nadaje mięsu mielonemu ładny, złotawy kolor),

- cztery łyżki oleju rzepakowego lub oliwy do smażenia,

- jedno jajko,

- przyprawy do mięsa: bazylia, sól, pieprz, słodka papryka, kolendra, majeranek, tymianek, chili, rozmaryn, ziele angielskie,

***

Sos pomidorowy:

- dwa świeże pomidory bez skórki pokrojone w kostkę (lub 500 gramów pomidorów z puszki, pokrojonych),

- jedna, średniej wielkości cebula,

- łyżka oleju do smażenia,

- przyprawy do sosu: bazylia, sól, pieprz, kminek, cukier,

Mięso mielone dokładnie wymieszać z bułką tartą, kurkumą, przyprawami, rozgniecionym czosnkiem, jajkiem oraz łyżką oleju. Następnie odstawić do lodówki na około pół godziny w zamkniętym naczyniu. Po wyjęciu formować klopsy (dzięki lekko wilgotnym dłoniom mięso nie będzie do nich przywierać, a kulki będą się łatwiej lepić). Najpierw należy utworzyć płaski placek z mięsa wielkości środka dłoni, a następnie ułożyć kawałek sera wielkości kostki do gry i dłońmi uformować kulkę. Warto przygotować sobie wcześniej pokrojone kawałeczki sera ;)

Kulki ułożyć w naczyniu żaroodpornym lub na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Umieścić w piekarniku nagrzanym do 200 stopni i piec 15 minut. W tym czasie posiekać cebulę i zeszklić na patelni, dodać pomidory i przyprawy, smażyć około dwóch minut. Aby sos pomidorowy nie był kwaśny można dodać pół łyżeczki cukru. Świeży makaron gotować około dwóch minut, następnie zdjąć z ognia i odcedzić.

Po wyjęciu z piekarnika ułożyć na klopsach makaron, polać całość sosem i posypać tartym żółtym serem (opcjonalnie można także mozzarellą) i włożyć do piekarnika na około 5/10 minut (piec należy do momentu aż ser zacznie się topić). Po wyjęciu od razu podawać. Życzę smacznego! Wasz pełen optymizmu i wiary w to, że grudzień nie będzie obfitował w pecha – Kuchcik Nadworny :)

Wszystkim Niedowiarkom prezentuję jeszcze nadzianego klopsika:

Saute z winkiem i tradycyjnie kiszonym ogórkiem także jest całkiem smaczny :)

niedziela, 16 listopada 2014

Domowy makaron tagliatelle z łososiem, szpinakiem, czosnkiem i koperkiem w sosie śmietanowym.

Polacy kochają włoską kuchnię, o czym świadczy chociażby fakt, że praktycznie w każdym mieście znajduje się już restauracja serwująca makarony i pizzę. Zaryzykowałabym stwierdzeniem, że wyrastają jak grzyby po deszczu i sama chętnie chodzę do nich raz na jakiś czas w poszukiwaniu inspiracji albo sprawdzić co nowego w garach. Aktualne ‘kulinarne trendy’ to bombardujący mnie z każdej strony i z większości krakowskich szyldów makaron tagliatelle ze szpinakiem i łososiem.

Wybierając się do włoskiej restauracji trzeba się liczyć z tym, że jedna porcja to koszt około 25-30 złotych, a gdy wnętrza są fajnie urządzone można miło spędzić czas w klimacie wprost ze słonecznej Italii… ale szczerze? Osobiście najbardziej lubię jadać w domu. Najchętniej zapraszając innych na przygotowany przeze mnie obiad, a koszt tego dania na osobę to około 7-9zł. Myślę, że warto ;) Polecam szczególnie studentom. Z moją dzisiejszą propozycją możecie sobie urządzić prawdziwą włoską ucztę nie wychodząc z domu :)

Domowe tagliatelle: (składniki na cztery porcje)

- 450 gramów mąki pszennej,

- dwie łyżeczki soli,

- cztery jajka, roztrzepane,

- trzy łyżki oliwy z oliwek,

- mąka do oprószenia stolnicy,

Przesianą przez sito mąkę wsypać do dużej misy i wymieszać z solą. Pięścią zrobić wgłębienie w środku mieszanki. Umieścić w nim jajka oraz dwie łyżki oliwy i połączyć z mąką drewnianą łyżką. Jeżeli ciasto stanie się zbyt twarde, by mieszać je łyżką to… rzucaj łyżkę i ugniataj dłonią. Najlepiej od razu dłonią, bo wtedy nie ubrudzisz łyżki ;)

Gdy jajka i mąka dobrze się połączą, wyjąć ciasto z misy i ugniatać przez pięć minut na oprószonej mąką stolnicy. Jeśli ciasto będzie zbyt wilgotne, dodać jeszcze nieco mąki. Gotowe ciasto owinąć folią spożywczą i umieścić w lodówce na co najmniej 15 minut.

Schłodzone ciasto rozwałkować na cienko, aż uzyska wymaganą grubość. Rozłożyć je później na trzy części i pokroić na wąskie, długie paski o szerokości około 1cm. Makaron wrzucić do garnka z gotującą się wodą (z łyżką oliwy z oliwek i łyżeczką soli). Gotować około 2-3 minuty, a na koniec odcedzić.

***

Sos śmietanowy z łososiem, szpinakiem, czosnkiem i koperkiem (na cztery porcje):

- 300 gramów łososia wędzonego (opcjonalnie kanapkowego),

- dwa pęczki świeżego szpinaku lub 9 porcji mrożonego rozdrobnionego,

- sześć ząbków czosnku przeciśniętego przez praskę,

- pęczek koperku,

- sól, pieprz i bazylia (opcjonalnie),

- trzy łyżki oliwy z oliwek,

- 75ml jogurtu naturalnego,

Jeżeli używamy świeżego szpinaku należy go rozdrobnić blenderem, a następnie umieścić na patelni z rozgrzaną oliwą do smażenia. Dodać przeciśnięty przez praskę czosnek i posolić do smaku. Smażyć około trzy minuty.

Łososia oprószyć koperkiem i posiekać, a następnie wymieszać na patelni razem ze szpinakiem. Smażyć kolejne dwie minuty. Aktualnie w sklepach dostępny jest także łosoś kanapkowy w cenie nie przekraczającej 4zł – idealnie nadaje się do dań z makaronu.

Na koniec etapami dodawać jogurt naturalny i podsmażać jeszcze przez minutę. Następnie przełożyć do garnka z makaronem i dokładnie wymieszać całość. Od razu podawać. Smacznego! ;)

niedziela, 26 października 2014

Tradycyjny sos boloński podany z makaronem tagliatelle. Mit spaghetti po bolońsku obalony!

Wiecie, że spaghetti po bolońsku najzwyczajniej w świecie nie istnieje? Podanie tego sosu mieszkańcom regionu Emilia-Romania, którego stolicą jest Bolonia byłoby nieprawdopodobną gafą, wpadką i profanacją porównywalną do serwowania mielonych z kapustą zamiast schabowego. Tradycyjnie sos boloński należy łączyć z makaronem jajecznym, a najlepiej żeby to było tagliatalle, czyli wstążki. Jeżeli nie chcemy się narazić na dziką furię pewnej Włoszki lepiej o tym pamiętać ;) Wszak mieszkańcy Italii słyną z nieprawdopodobnego temperamentu ;)

O sosie bolońskim napisane zostało już bardzo wiele, a wokół przepisu powstało także sporo mitów. Sama mam na swoim koncie profanację w postaci serwowania go z makaronem spaghetti, ale po spróbowaniu połączenia ze wstążkami poczułam różnicę. Przypominałam Wam także, że jest to sos przede wszystkim mięsny, a Włoszka dodaje do niego warzywa, które aktualnie ma pod ręką. Głównie są to pomidory, marchew, seler naciowy lub pietruszka. Potrawę można zaliczyć do ciężkostrawnych, więc warto popijać ją czerwonym winem, wspomagającym trawienie.

Potrzebujesz: (na cztery porcje)

- łyżka oliwy z oliwek,

- jedna cebula, drobno posiekana,

- dwa ząbki czosnku, przeciśnięte przez praskę,

- jedna marchew pokrojona w kostkę lub w talarki,

- jedna łodyga selera naciowego, pokrojona w plastry,

- 50 gramów słoniny pancetta lub surowego boczku, pokrojone w kostkę,

- 350 gramów chudego, siekanego mięsa wołowego lub wołowego z wieprzowym (opcjonalnie mielonego),

- 400 gramów świeżych pomidorów, pokrojonych w kostkę lub pomidorów z puszki,

- Cztery łyżki oregano,

- 125ml czerwonego wina, wytrawnego lub półwytrawnego,

- Sól i pieprz do smaku,

- Koncentrat pomidorowy opcjonalnie do zagęszczenia sosu,

- 200/250 gramów makaronu na porcję,

Oliwę rozgrzać na patelni i dusić na niej cebulę przez około trzy minuty aż stanie się lekko zeszklona. Dodać czosnek, seler i słoninę (boczek). Smażyć przez dwie/trzy minuty wraz z mieszanką cebuli. Dodać siekane lub mielone mięso wołowe i smażyć w wysokiej temperaturze przez kolejne trzy minuty aż mięso zbrązowieje. Dodać pomidory, oregano oraz czerwone wino i zagotować. Następnie zmniejszyć płomień i gotować jeszcze przez 45 minut do godziny.

Dodać koncentrat pomidorowy (opcjonalnie) i doprawić pieprzem oraz solą. Opcjonalnie można także dodać przyprawy, których na co dzień używacie do mięsa mielonego. Ja swój przepis wzbogaciłam mieszanką ostrej papryki, pasternaka, majeranku, chili, kolendry, szałwii, ziela angielskiego, rozmarynu i natki pietruszki.

Makaron tagliatelle (lub inny jajeczny) ugotować al dente, przełożyć na talerze, podawać polany sosem i posypany tartym parmezanem. Smacznego!

poniedziałek, 29 września 2014

Pieczone filety z dorsza z cebulą, czosnkiem, czarnymi oliwkami, peperoni i pomidorami.

Wyobraźcie sobie, że dwa tygodnie we wrześniu nie jadłam mięsa! Tak! Ja – zdeklarowana mięsaninka nie tknęłam mięsa i żywiłam się wyłącznie wegetariańskimi sosami lub rybami. Muszę Wam powiedzieć, że pokochałam dorsza za fantastycznie delikatną i rozpływającą się w ustach konsystencję oraz praktyczny brak ości (tzn. moje filety zwykle ich nie mają, ale może po prostu to był fart ;)) Dlatego dziś proponuję Wam prosty i smaczny pomysł na tę rybę. Zaczynamy! :)

Potrzebujesz: (na trzy porcje)

- sześć średnich filetów z dorsza (mogą być mrożone),

- trzy papryczki peperoni, drobno posiekane,

- trzy ząbki czosnku, przeciśnięte przez praskę,

- jedna, średnia cebula,

- 50-70 gramów czarnych oliwek,

- puszka krojonych pomidorów,

- pęczek świeżego tymianku,

- sól, pieprz, natka pietruszki, bazylia,

- łyżka soku z cytryny,

- trzy łyżki oliwy,

Filety z dorsza dokładnie umyć, skropić sokiem z cytryny, natrzeć ziołami, solą, pieprzem i czosnkiem. Ostawić na pół godziny. Naczynie żaroodporne posmarować oliwą, aby ryba podczas pieczenia do niego nie przywarła. Na dnie naczynia umieścić posiekaną cebulę, a następnie ułożyć na niej filety z dorsza (można także natrzeć rybę oliwą i cebulą tak, aby były na jej wierzchu).

Papryczki peperoni umyć, usunąć im gniazda nasienne i drobno posiekać. Następnie posypać filety po wierzchu. Liście tymianku oderwać od łodyżek i także równomiernie oprószyć wierzch ryb. Tak przygotowanego dorsza piec w piekarniku w temperaturze około 200 stopni 18-22 minuty z termoobiegiem.

Pomidory z puszki wymieszać z solą i czosnkiem (w razie potrzeby także cukrem, aby nie były zbyt kwaśne), a oliwki pokroić w talarki. Pod koniec pieczenia wyjąć rybę i polać po wierzchu sosem, ponownie włożyć do piekarnika na około 5-8 minut i zapiekać.

Gotowe! Można podawać z ryżem, ale preferowanym dodatkiem będą frytki z piekarnika, które najszybciej zrobicie używając maszynki do krojenia frytek (mam taki relikt PRL w domu i bardzo go sobie chwalę). Po czym gotowe frytki wystarczy ułożyć na blasze do pieczenia wyłożonej papierem (także do pieczenia), skropić oliwą i piec w piekarniku nastawiony na 220 stopni z termoobiegiem około pół godziny. Logistycznie można to zorganizować wkładając najpierw frytki, a po dziesięciu minutach dorsza. SMACZNEGO! Życzy Kuchcik ;)

piątek, 26 września 2014

Gdzie są najlepsze pierogi w Warszawie? Gdzie można zjeść najlepsze śniadanie na świeżym powietrzu? Skąd biorą się unikatowe produkty? – podjęłam się znaleźć odpowiedzi na te pytania i wyruszyłam do stolicy na Targ Śniadaniowy.

Cały tydzień biegasz mając tysiąc spraw na głowie? Terminy w kalendarzu się mnożą i narasta nagromadzony w organizmie stres? Marzysz o tym, aby czasem zwolnić? Jesteś zapracowaną bizneswoman lub niemożliwie zajętym człowiekiem korporacji? Bywa tak, że masz ochotę zatrzasnąć za sobą drzwi, za którymi zostawisz zgiełk tego miasta i krzyk tłumu? A może po prostu szukasz czegoś nowego? Jakiegoś interesującego miejsca, gdzie mógłbyś się wybrać w weekend i zjeść na świeżym powietrzu? Mam dla Ciebie idealną propozycję. Miejsca, w których można zjeść śniadanko uśmiechając się do bliskich i przyjaciół mnożą się jak grzyby po deszczu, a chętnych na spędzanie wolnego czasu w weekend właśnie w taki sposób jest coraz więcej. Wyruszam zatem w sobotni poranek, aby spróbować specjałów wystawców Targu Śniadaniowego przed Tobą i opowiedzieć Ci o tym fantastycznym miejscu.

Jak zawsze obecne na posterunku było stanowisko Greencado – oleju z awokado, produkowanego i butelkowanego w Nowej Zelandii. Smaczliwka jest jednym z tych owoców, których człowiek jeszcze nie przetworzył i nie zatruł chemikaliami lub szkodliwymi środkami ochrony roślin. Nie wtrąciliśmy się szczególnie do uprawy awokado i dzięki temu jest ono uważane za jeden ze zdrowszych owoców, a o samym oleju można poczytać TUTAJ.

Nikomu chyba nie muszę przypominać o tym, że jestem pierogomanką, największą pierogofanką i samozwańczo mianowałam się już Pierwszym Pierogerem Rzeczypospolitej, ponieważ nie ma takiej ilości pierogów, która byłaby dla mnie za duża i takiego rodzaju, który okazałby się niesmaczny. Zjem wszystko! O każdej porze i w każdej ilości! ;) Moja mina po odebraniu porcji pierogów wyraża chyba całą moją miłość do nich ;)

Jestem osobą, która pierogi już z nie jednego garnka jadła, bo zawsze je zamawiam, gdy tylko znajdują się w menu. Szukam nowych smaków i pomysłów na farsz. Mnie nie da się oszukać i od razu odkryję czy produkt jest domowej roboty. Znalazłam dla Was miejsce, gdzie można zjeść najlepsze pierogi w stolicy. W końcu, po miesiącach poszukiwań, Odlotowe Panie ze stoiska Żarcie Mamuśki spełniły oczekiwania moich kubków smakowych. Ich pierogi są po prostu obłędne i musicie wpaść ich spróbować jutro (27.09.2014r.) na Targ Śniadaniowy, organizowany w dzielnicy Żoliborz przy Alei Wojska Polskiego 1 od 8:00 do 16:00 lub w niedzielę (28.09.2014r.) na Targ Śniadaniowy w Parku Moczydło, przy ulicy Górczewskiej 69/73.

Zamówiłam po jednym pierogu różnego rodzaju. Dla każdego znajdzie się coś dobrego – farsz mięsny, z kaszą gryczaną lub soczewicą – wyśmienite. Na medal zasługują moje ulubione ruskie oraz wersja z kapustą i grzybami. Natomiast ze szpinakiem można wybrać wersję z dodatkiem sera lub bez i to właśnie one zostały okrzyknięte jako najlepsze przez moich towarzyszy. Polecam z całego serca! Panie gotują pierogi na świeżym powietrzu lub pakują na wynos, a wielbicielom słodkości proponują domowe ciasto. Z fanpage’a Odlotowych Mamusiek na Facebook’u dowiedziałam się, że w ten weekend planują wielkie wejście pieroga z cukinią. Ślinianki pracują? To czym Wam omaścić porcję? Masło czy skwarki? ;)

Kuchcik pojedzony – Kuchcik szczęśliwy… Do dziś się oblizuję na samą myśl o pierogach od Żarcie Mamuśki ;)

Targ Śniadaniowy to nie tylko pierogi. To przede wszystkim możliwość jedzenia na świeżym powietrzu, w zielonych zakątkach miasta. Można tutaj spróbować rewelacyjnych burgerów, naleśników, placków ziemniaczanych, pieczonych ziemniaczków, a także specjałów z różnych zakątków świata. Szczególną uwagę zwróciłam na stoisko kuchni azjatyckiej i bałkańskiej. O tym, że warto się wybrać świadczy chociażby to, jak ciężko tutaj od samego rana znaleźć wolne miejsce przy stoliku. Zainteresowanie Targiem Śniadaniowym jest z edycji na edycję coraz większe.

Pierogi popiłam świeżo wyciśniętym sokiem, pomieszanym z dwóch zaproponowanych przez Eat & Fit smaków. Uderzeniowa dawka witamin sprawiła, że mogłam spokojnie zrezygnować tego dnia z kawy, bo nic tak nie dodaje energii jak świeży sok! Grapefruit, ananasy, pomarańcze okazały się strzałem w dziesiątkę. Polecam.

Następnym razem odwiedzę stoisko o osobliwej nazwie Zając w Kapuście, którego ekipa także od strony zaplecza wpadała na pierogi do Żarcie Mamuśki. Gdy odwiedzam takie wydarzenie, zawsze wybieram dwa stoiska, które chcę zobaczyć, żeby mój portfel nie płakał przez najbliższy tydzień. Tym razem miłość do pierogów wygrała, ale… kto nie lubi pierogów? Właśnie… ;)

Tym razem nie zrobiłam żadnego zdjęcia. W roli smartfonowego fotografa wystąpiła moja wspaniała przyjaciółka M, którą pozdrówcie wielkimi brawami i podziękujcie, bo tylko dzięki niej relacja trafiła na bloga. Pakujemy manatki i wyruszamy siać postrach i zniszczenie na Polach Mokotowskich! ;)

Organizacji Targu Śniadaniowego pozazdrościł Parkowi Moczydło i Żoliborzowi Mokotów. W niedzielę o 9:00 startuje Kameralny Targ Śniadaniowy w II Ogrodzie Jordanowskim przy ulicy Odyńca 6. To niepowtarzalna okazja poznać mieszkańców swojej okolicy i zjeść jeden z przysmaków, zaproponowanych przez wystawców. W tyle nie pozostaje także mój ukochany Kraków – miasto moich licealnych i studenckich lat. W sobotę Krakowianie mogą wziąć udział w Targu Śniadaniowym w Parku Krakowskim, a w niedzielę przenieść się do Nowej Huty do Parku Ratuszowego. Możliwości jest mnóstwo. Nie stój z boku, gdy obok Ciebie rodzi się tak fantastyczna inicjatywa i możliwość spędzenia czasu z bliskimi przy śniadaniu na trawie. Co wybierasz? Park Moczydło, Żoliborz, Wilanów, Mokotów czy Park Krakowski? A może Nowa Huta? ;)

LINKI DO WYDARZEŃ NA FACEBOOK’U:

- Kameralny Targ Śniadaniowy na Mokotowie – 28 września 2014r. – II Ogród Jordanowski/ul. Odyńca 6

- Targ Śniadaniowy w Parku Krakowskim – 27 września 2014r. i w Parku Ratuszowym – 28 września 2014r.

- Targ Śniadaniowy na Żoliborzu – 27 września 2014r. – Aleja Wojska Polskiego 1

- Targ Śniadaniowy w Parku Moczydło – 28 września 2014r. – Górczewska 69/73

Żarcie Mamuśki możesz znaleźć TUTAJ, link do Eat & Fit czeka TUTAJ, a Greencado kliknij TUTAJ ;)

SMACZNEGO I UDANEGO WEEKENDU! :)

czwartek, 18 września 2014

Makaron Conchiglioni, czyli duże muszle nadziewane wędzonym łososiem, serem camembert oraz czerwonym pesto.

Często w życiu studenta (i nie tylko ;)) zdarza się gorący okres, natłok pracy, egzamin za egzaminem i kolejne ostateczne terminy. Moja metoda, żeby przetrwać taki moment w życiu i nie umrzeć z głodu to łatwe i szybkie potrawy, bo w kuchni dystansuję się od problemów. Sos pesto idealnie pasuje do tego opisu. Gwarantuję Wam, że każdy potrafi zrobić pesto! Jego dodatkowym atutem jest fakt, że przechowywane w lodówce (najlepiej w słoiczku i po wcześniejszym polaniu zawartości po wierzchu oliwą) nie psuje się przez około cztery tygodnie. Tak, w czasie sesji zajadam się pesto i po sesji także ;)

Tym razem proponuję Wam połączenie czerwonego pesto z wędzonym łososiem i serem camembert, a całość zamknięta w dużych muszlach – idealne na obiad, zakąskę, przekąskę lub przystawkę, a nawet kolację na ciepło. „Robi się” praktycznie samo, o czym się za chwilkę przekonacie! ;)

Potrzebujesz: (na trzy porcje)

- trzy łyżki stołowe czerwonego pesto, przepis TUTAJ,

- 150 gramów wędzonego łososia w płatach,

- 150 gramów sera camembert,

- siedem/osiem muszel na porcję,

- trzy łyżki oliwy z oliwek,

Wędzonego łososia pokroić w kostkę i wymieszać z sosem pesto. Następnie dodać pokrojony ser i odstawić na około piętnaście minut. Makaron ugotować al dente według instrukcji na opakowaniu (najlepiej w osolonej wodzie z dodatkiem oliwy). Po zagotowaniu makaron zahartować, a następnie łyżką układać nadzienie we wnętrzu muszelek.

Naczynia żaroodporne natrzeć oliwą (aby makaron nie przywarł do ich powierzchni). Następnie ułożyć muszle w naczyniu i zapiekać około 20 minut w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni, najlepiej z termoobiegiem.

Gotowe! Smacznego!

sobota, 6 września 2014

Spaghetti z czerwonym pesto. Suszone pomidory i ostra papryka tworzą niepowtarzalny smak.

Jak już zapewne wiecie, dieta śródziemnomorska i włoska kuchnia należą do moich ulubionych. Nie byłabym sobą, gdybym ostatnich promieni letniego słoneczka nie celebrowała z tradycyjnym włoskim daniem – spaghetti z pesto. Po spróbowaniu zielonej wersji z bazylii, uważałam że jest obłędne w swoim niepowtarzalnym smaku i prostocie. Jednak jego czerwony krewniak to prawdziwe niebo w gębie! Za sprawą suszonych pomidorów zyskuje wyrazisty smak, który dodatkowo podkręciłam szczyptą ostrej papryki. Całość proponuję podać ze słodkim, świeżym pomidorem i kawałkami sera mozzarella, które osobom o delikatniejszym podniebieniu zrównoważą pikantne doznania smakowe.

Pesto bazyliowe prezentowałam Wam na blogu już dwa razy. W klasycznej wersji z orzechami piniowymi lub z migdałami. Niektórzy używają także orzechów włoskich albo pestek słonecznika. Warto eksperymentować z dodatkami i odkryć swoją ulubioną wersję. Przepis na pesto czerwone nie różni się szczególnie od tego na bazyliowe. Do naczynia należy dodać suszonych pomidorów i opcjonalnie tak, jak uczyniłam to ja ostrą paprykę dla wzbogacenia smaku.

Potrzebujesz: (na cztery porcje)

- jeden słoiczek suszonych pomidorów,

- około 40 listków świeżej bazylii,

- trzy ząbki czosnku, przeciśnięte przez praskę,

- 25 gramów pestek pinii,

- 50 gramów sera parmezan, tartego,

- 2-3 łyżki oliwy z oliwek (lub zalewy z pomidorów suszonych)

- 200 gramów makaronu na porcję,

- szczypta ostrej papryki (opcjonalnie),

- sól i pieprz do smaku,

Umyć i osuszyć bazylię (np. za pomocą ręczników papierowych). Następnie wymieszać z czosnkiem, ziarnami pinii, suszonymi pomidorami, ostrą papryką i parmezanem. Umieścić w mikserze i miksować około 30 sekund. Dobrze sprawdzi się także blender albo ostatecznie rozgniatanie w moździerzu na jednolitą pastę (nasze babki i starożytni tak robili więc da się ;).

W czasie pracy miksera dodać wąskim strumieniem oliwę i połączyć z pozostałymi składnikami. W przypadku użycia moździerza oliwę lać małymi porcjami i dobrze wymieszać. W tym czasie makaron ugotować na półmiękko i odcedzić. Sos połączyć z gorącym makaronem i doprawić według uznania pieprzem oraz solą. Przełożyć na talerze i od razu podawać.

Gotowy sos można przechowywać w lodówce cztery tygodnie więc na pewno posłuży mi jeszcze do wyczarowania przepisów. Przed zakręceniem słoiczka z gotowym pesto należy polać sos oliwą po wierzchu aby bazylia się nie utleniała.

Warzywa psiankowate 2014Dieta Śródziemnomorska Warzywa psiankowate 2014

SMACZNEGO! :)