niedziela, 20 października 2013

Włoska zupa z soczewicą i makaronem.

Zupy są istotną częścią włoskiej kuchni. Tym razem przepis na pożywną zupę, idealną na chłodne, jesienne dni w Polsce. Soczewica nie jest często spożywana przez Polaków i nie jest też w naszym kraju dobrze znana. W starożytnym Rzymie uznawana była za potrawę dla ubogich, a obecnie ponownie zawitała do włoskiej kuchni jako bardzo częsty składnik zup i pasztetów oraz dodatek do mięs. Jest szczególnie popularna w Umbrii i Abruzji, a z uprawy soczewicy słynie malownicze Fucino.

Potrzebujesz:

- cztery plastry boczku pokrojonego w grubą kostkę,

- jedną posiekaną cebulę,

- dwa ząbki czosnku, rozgniecione lub bardzo drobno posiekane,

- cztery łodygi selera naciowego, pokrojonego w prążki,

- 50 gramów dowolnego makaronu,

- 420 gramów brązowej soczewicy z puszki, odsączonej,

- 1.2l podgrzanego wywaru mięsnego lub warzywnego,

- pierz i bazylia do smaku,

Boczek, cebulę, czosnek i seler umieścić na dużej patelni i podsmażać przez 4-5 minut do chwili, gdy cebula będzie miękka, a boczek lekko brązowy.

Makaron ugotować al dente i dodać do pozostałych składników na patelni. Trzymać na ogniu około jednej minuty, mieszając tak aby pokryć oliwą cały makaron. Można także postąpić tak, jak my – Polacy jesteśmy przyzwyczajeni: ugotować makaron, umieścić w miseczce i zalać już gotową zupą. Uważam, że ten sposób jest lepszy, bo makaron na stałe umieszczony w zupie grozi jego maksymalnym rozgotowaniem, czego ja osobiście bym nie zjadła ;)

Przyznam ze smutkiem, że to ostatni post z cyklu makarony Irwega. Możliwość testowania tych produktów była dla mnie niewątpliwie ogromną przyjemnością, ale jak wiadomo to, co dobre szybko się kończy. Być może sentyment związany z makaronami od tego właśnie producenta wiąże się ze wspomnieniami z moich tegorocznych wakacji, które spędziłam w miejscu cudownym, bo w samym sercu mazurskiej wsi. Wszechobecna cisza i spokój naładowały moje akumulatory na najbliższe kilka lat wstecz i każdemu, kto co roku wybiera zagraniczne wojaże polecam najpierw dowiedzieć się jak pięknie jest w naszym kraju ojczystym. W tej właśnie scenerii odbywa się produkcja i degustacja produktu regionalnego – zacierek, które firma Irwega wykonuje od 1993 roku. W oparciu o tradycyjne receptury i regionalne surowce pochodzące z Warmii i Mazur, które są terenem wyjątkowo czystym, niezanieczyszczonym przez człowieka, o czym miałam okazję się przekonać, firma wdraża nowoczesne technologie wysokotemperaturowe. Jednak jeżeli jesteście fanami spaghetti i innych tego typu makaronów również się nie zawiedziecie, co miałam możliwość ocenić na własnym… podniebieniu ;) W ofercie producenta każdy może znaleźć coś dla siebie – nitki, krajanki, świderki, muszelki, łazanki, rurki, spaghetti i zacierki. Myślę, że warto wspierać przedsiębiorczych Polaków i polski przemysł doceniając takie właśnie produkty, które w moim odczuciu nie posiadają wygórowanych cen. Moją szczególną uwagę zwrócił fakt, że makaron firmy Irwega ma piękny, żółty kolor i porównany z innymi przedstawicielami swojego gatunku wyróżnia się na ich tle. Wypróbowałam te produkty do zup, zapiekanek i wielu innych potraw. Z całego serca Wam je polecam i w ramach podsumowania, chciałabym Wam przypomnieć dania, które wyczarowałam z tych produktów.

Makarony firmy Irwega sprawdziły się w przepisach orientalnych, włoskich zupach, spaghetti z kurkami i cukinią oraz w wielu innych przepisach, które możecie sobie przypomnieć TUTAJ. Miłej lektury, a ja tymczasem wracam do przepisu na dzisiejszą zupę.

Gdy boczek będzie już lekko brązowy, a cebula miękka, dodać soczewicę i wywar z rosołu, całość zagotować. Następnie zmniejszyć płomień i gotować jeszcze przez 12-15 minut. Patelnię zdjąć z kuchenki i dodać świeże zioła i przyprawy, może to być mięta lub bazylia.

Gotową zupę od razu podawać, życzę smacznego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz