Będąc dzieckiem nie byłam niejadkiem. Wręcz przeciwnie, ale był jeden smak i zapach, przy którym zawsze marudziłam. Nie lubiłam morskiego zapachu ryb (dziś go lubię, przepadam za rybami). Dzieciom z reguły ryby nie podchodzą (chyba, że macie inne doświadczenia ;) ).
Dlatego też wszystkim Czytelnikom, którym ryba ‘śmierdzi morzem’ dedykuję TEN przepis – filet ze świeżej tilapii w marynacie z pesto bazyliowego. Przekonałam nim do ryb osoby, które szczerze ich nie lubią. Skromny talerz, ale przepyszny ;)
Potrzebujesz: (na jedną porcję)
- filet ze świeżej tilapii,
- łyżka pesto bazyliowego, przepis TUTAJ,
- łyżeczka soku z cytryny,
- łyżka mieszanki suszonych ziół, np. pietruszka, bazylia, rozmaryn, ostra papryka, pieprz,
- łyżka oliwy z oliwek,
- sól do smaku,
Umytego fileta najpierw skropić sokiem z cytryny, a następnie natrzeć oliwą, ziołami, pieprzem i solą. Zabezpieczyć folią spożywczą i wstawić do lodówki na około pół godziny.
Po wyjęciu fileta z lodówki, ułożyć na powierzchni warstwę pesto bazyliowego, umieścić w naczyniu żaroodpornym i zapiekać przez 20-30 minut (w zależności od piekarnika, ja z reguły piekę ryby około pół godziny) w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni z termoobiegiem.
Podawać z ulubioną sałatką i porcją ryżu. Gotowe! Życzę, jak zawsze smacznego, chociaż podobno się nie powinno ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz